Co jakiś czas dociera do mnie wiadomość, że ktoś – jakiś sławny reżyser, znana wytwórnia albo zapoznana producentka – podejmuje się stworzenia nowej wersji starego przeboju. Moją reakcją zwykle jest “kruca, no znowu” (zamiast kruca używam innego słowa na “k”, ale publicznie staram się być kulturalny). Wiem, że nie ja jeden tak mam – co jakiś czas widzę/słyszę osoby wyrażające podobne zdanie. W skrócie: po cholerę robić remake, zamiast coś nowego?
Tym razem oko Sauronauwaga wytwórni obróciła się na Willowa.